Kiedyś przeczytałam zdanie "jedno, w czym osoby z autyzmem są dobre, to niepokojenie się", czego doświadczyłam bardzo dotkliwie dzisiejszej nocy.
Wczoraj zburzono, a raczej życie zburzyło rutynę dość nagle i mocno. Niby ogarnęliśmy emocje (dziecię tu zapyta: "mamo, dlaczego mówisz ogarnęliśmy, skoro to dotyczy mnie, czyli ogarnąłem"), ale jednak nie do końca.
Nastał wieczór...Pojawił się kłopot z zaśnięciem,więc działałam jak zwykle. Tym razem nie pomogło.
Rozpoczęło się błędne koło powtarzania w koło..."jest już późno, dlaczego nie mogę spać, jutro to juz na pewno nie dam rady wstać rano, co się dzieje, niech los będzie dla mnie łaskawy i pozwoli mi wreszcie spać itd". Oczywiście do tego łzy, pot i roztrzęsienie.
Niepokój kompletnie zawładnął myśleniem, nie pozwolił skupić się na tym, jak rozwiązać ten problem.
Za szybko nacisnął przycisk "panika". Chciałoby się powiedzieć: jak zwykle...
Tym razem sprzymierzeńcem okazało się "zmęczenie materiału", gdyż w końcu padliśmy oboje.
W dzień łatwiej sobie poradzić. Chyba jedynym skutecznym lekiem na lęk jest wysiłek fizyczny, gdy się As rozsypuje, dostaje jakieś ważne zadanie na przykład przyniesienia zgrzewki wody ze spiżarni lub wręcz natychmiast trzeba wyjść z psem. Głowa zaprzątnięta ruchem odpoczywa. Jest lepiej.
Skutkuje u nas także odwrócenie uwagi - skierowanie rozmowy (ale niezbyt nachalnie) na inne tory - w stylu "słuchaj, potrzebuję Twojej rady, bo jest pewna sprawa....tu oczywiście naprędce trzeba coś mądrego sklecić, odkurzyć. Zaczyna się debata. Oczywiście problem będzie wracał w co którymś zdaniu, ale już wiem, że wałkowanie tematu i pozwalanie na powtarzanie w kółko tego samego - nie zdaje egzaminu.
Dzisiaj nowy dzień, lepszy.
Cytat z Asa: "Mamuniu, jesteś filarem mojego życia. Bez Ciebie nie dałbym rady".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz